Malowania akrylami na tkaninie ciąg dalszy

Jak już wspominałam, z braku ładnych serwetek z motywem świątecznym postanowiłam wykonać je sama. Płótno lniane zdobyłam w domu towarowym, koronki w Cepelii, wszystko sama obszyłam i przystąpiłam do malowania. Płótna niczym nie gruntowałam, po prostu namalowałam bombki, Świętą Rodzinę, a później zajączki – i wszystko trzyma ładnie do dziś, a przecież od czasu do czasu trzeba było to przeprać i przeprasować. A od tamtego czasu minęło już 15 lat z okładem…

Dla siebie namalowałam Świętą Rodzinę – Dzieciątko w żłobku ma prawdopodobnie rysy malutkiego wówczas mojego dziecka:

Nieco później zrobiłam podobny bieżnik na Wielkanoc: tym razem namalowałam króliczki i kurczaczki, motyw w zasadzie banalny, ale bardzo przeze mnie lubiany – wiosną mam w kuchni sporo ceramicznych kaczek…

Dłuższy epizod z farbami akrylowymi – serwetki:)

W latach swojsko nazywanych jeszcze kryzysowymi(’90-te) zdarzyło mi się własnoręcznie wykonać parę serwetek. Potrzebowałam jakiś fajnych obrusików, właściwie bieżników na tzw. ławostoły. Takie dłuższe ławy stały wtedy w kuchni w każdym prawie domu w towarzystwie kompletu wypoczynkowego.

W sklepach nic właściwie nie można było dostać, a już na pewno nie w potrzebnych wymiarach, nie wspominając o temacie…

Zdobyte lniane płótno obszyłam więc bawełnianą koronką i ozdobiłam świątecznym motywem: gałązki z bombkami i świeczkami były prezentem dla teściowej – ma go i używa do dziś:)