Pierwsze farby olejne dostałam podczas liceum od rodziców; od razu namalowałam swój pierwszy autoportret (to był pierwszy temat, jaki przyszedł mi wtedy do głowy)-na będącym pod ręką materiale, czyli na wewnętrznej stronie drewnianego wieczka kasetki z Zakopanego:))) . Oczywiście podłoża niczym nie gruntowałam,nawet o tym nie pomyślałam- po prostu chciałam zobaczyć, co się da zrobić z farbami. Malunek wyszedł mi dosyć ciemny, nie miałam pojęcia jak łączyć kolory i oczywiście za dużo było bieli i czerni. Ale autoportret – jednak mimo wszystko był udany, choć przeraźliwa biel gałek ocznych nawet takiemu laikowi, jakim byłam wtedy, rzucała się jednak w oczy :D.
Tego malunku już nie ma, zaginął jak wiele innych przedtem i później, ale zachował się taki namalowany jako trzeci…(na zdjęciu powyżej). Jak wiele innych prac z tego okresu namalowany był na unilamowej płycie, która jak już wspominałam, była naprawdę świetnym materiałem.
Cieniowanie było już dużo lepsze, co prawda wykonane niezupełnie w tych miejscach, gdzie należało-ale w końcu malowałam dopiero pierwszy miesiąc! ale te oczy…no trochę potrwało, zanim się zorientowałam , jak je namalować…;)