Jak zróżnicować bukiet, prawie jednakowych róż, by nie wypadł płasko? Tym bardziej, że trzeba cieniować nie tylko cały bukiet, ale i kolejne w nim róże – a wszystkie podobne kształtem i kolorem? W dodatku jeszcze dobrze by było namalować takie tło, by pasowało do kwiatów, ale się z nim nie zlewało, do czego miałam silne ciągotki. Czyli tło, a potem jeszcze wazon. I to jakoś było trudniejsze niż kiedyś, bo nagle okazało się, że właśnie z wazonami mam problem, a przecież malując martwe natury nawet nie zauważałam że powstał jeden czy drugi.. Może przez to, że na samym początku malowania tematu pt. „Kwiaty w wazonie” ambitnie wzięłam się za wazon kryształowy, na którym, no cóż, poległam , co można zobaczyć obok:
Następne róże w wazonie namalowałam po dłuższym malowaniu innych kwiatów: najpierw dalii, a potem żonkili. Tam też zadałam sobie sporo trudu: różnicując jednobarwne kwiaty dodawałam w miarę kontrastujące z kolorem kwiatów, ale jednocześnie niezbyt jaskrawe tło, a potem rysowałam kolejno każdy kwiatek, malując go w jaśniejszej lub ciemniejszej tonacji. Podobnie zrobiłam z bukietem czerwonych róż na jasnym tle, który wyszedł mi naprawdę pięknie, ale kosztował mnie sporo pracy:
Zaczęłam tez malować żółte róże w podobnym stylu, i zapowiadały się naprawdę dobrze – cóż z tego, kiedy w trakcie pracy nagle zwiędły mi wszystkie modele, a nowych już nie było… obraz pozostał niedokończony..
Nieco później doszłam do wniosku, że wprowadzę więcej barw zarówno malując same kwiaty, jak i wazon. Namalowałam tym razem mały obrazek na tradycyjnej płycie malarskiej Efekty, jeśli chodzi o kolory, okazały sia naprawdę dobre, jednak malowanie na płycie tego typu było bardzo meczące, a kwiaty róż malowało mi się źle. Chociaż sam obrazek wyszedł śliczny i tych trudności na nim na szczęście nie widać;)
Dlatego następny obraz namalowałam już na płótnie. Okazało się, że tak malowało mi się dużo łatwiej – łatwiejsze było malowanie przejść z tonu w ton w partiach tła, i same kwiaty malowało się bardzo lekko. Po zwiększeniu gamy kolorów również znacznie zwiększył się wachlarz możliwości odnośne tła -bardziej kolorowe było nie tylko „bogatsze”, ale i bardziej przestrzenne..
Spróbowałam od razu namalować róże na innym kolorze tła niż dotychczas – wybrałam odcienie ziemi, oraz beże; zastanawiałam się, jak takie tło będzie pasowało do róż. Pierwszym takim obrazem były „Róże w starym stylu”, które musiały być dopasowane do starej ramy. Największym problemem okazało się tu utrzymanie pionu, ale jakoś dałam radę Róże , które niewiele różniły się jedna od drugiej, malowałam dosłownie główka po główce, by nie zlewały sie w zbitą masę – dlatego obraz malowałam w sumie długo i powoli. Był to prezent na okrągłą rocznicę dla siostry męża:))
Podsumowując, dzięki malowaniu róż poprawiłam technikę malowania na płótnie: malując na płycie nauczyłam sie mieszać kolory i pracować nad tłem, a przechodząc do malowana na płótnie zaczęłam lepiej operować światłem na obrazie – przejścia są tu już łagodniejsze, a kolory znacznie bardziej urozmaicone, bo lepiej się je miesza. A to dzięki temu, ze część farby na płótnie się wchłania, wiec nakładając nowe warstwy nie ryzykuję zmieszania z nimi wszystkich poprzednich, dlatego nie powstaje już szarobure „błoto”. Obrazy są świetliste i bardziej przestrzenne.